"Nie wiem na co mam ochotę" - nikt mi nie powie, że nigdy nie wypowiedział tych słów.
Bywają chwile, kiedy stajemy przed otwartą lodówką i nie wiemy co zjeść. Nie dlatego, żeby było w niej samo światło, ale bardziej z tego względu, że przeważnie mamy w niej to samo. Ta sama szynka, mielonka, pasztetowa. Te same ulubione serki. I na nic z tych powszednich rzeczy nie mamy ochoty.
Jest jednak coś, co nas uratuje. Pod warunkiem, że będziemy mieć w szafce lub komórce parę stałych produktów w słoiczkach , które warto byłoby mieć zawsze. A są to czarne oliwki, kapary i anchois.
Robimy wtedy tapenadę - przysmak dzieci, gości... z resztą każdego.
Tapenada (tapenade) jest to pasa, dip, przekąska. Jeśli przyszły tata zrobi to coś swojej ciężarnej kobiecie, to zostanie przez nią ozłocony.
Miksujemy to co widzimy na zdjęciu, czyli oliwki, kapary, anchois, 1 ząbek czosnku, pietruszkę. Opcjonalnie kawałek kiszonej cytryny.
Dodajemy sok z cytryny, tyle ile lubimy i oliwę. Muszę przyznać, że równie dobrze, jak nie lepiej smakuje z sokiem z limonki. Jeśli mamy limonkę to możemy również zetrzeć odrobinę zielonej skórki. Wtedy tapenada ma nieco inny charakter.
W moim kręgu znajomych przyjęło się określenie tamponada. Chyba nie muszę wyjaśniać dlaczego.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz